Znajomy przypomniał mi właśnie, że 19 sierpnia świętowany jest Dzień Orangutana. Nie wchodząc zbyt głęboko w akademicką dysputę na temat tego czy pochodzimy od małpy czy nie zapraszam do obejrzenia mojego krótkiego filmiku z orangutanem w roli głównej. A było to tak…
W trakcie mojej lipcowej wyprawy po Malezji i Indonezji zatrzymałem się na chwilę na Borneo żeby zobaczyć „prawdziwą dżunglę” i jej mieszkańców… Na północy wyspy w stanie Sabah znajduje się Centrum Rehabilitacji Orangutanów (więcej o centrum tutaj) dokąd stada turystów przyjeżdżają odwiedzić naszych kuzynów (to moja wersja i będę się jej dalej trzymał). Dwa razy dziennie o 10.00 i 15.00 odbywa się tu „show” czyli karmienie orangutanów… Po kilkuminutowym spacerze w głąb lasu dochodzimy do platformy skąd widać specjalny podest, na którym pracownik Centrum wykłada owoce i trochę „bawi się” z przybiegającymi jak na zawołanie orangutanami i makakami. Turyści stojąc w pełnym słońcu robią tysiące zdjęć i jak już pot zaczyna spływać im wszystkimi możliwymi kanałami wracają do swoich klimatyzowanych busików i odjeżdżają w siną dal…
Jednak najlepsze wydarzyło się nieco później… przepuściwszy ociekających potem Japończyków i Holendrów…
(tych drugich z racji sentymentu do terenów, które kiedyś mieli w posiadaniu – no może akurat poza Borneo – jest w Malezji i Indonezji zaskakująco wielu). Przy okazji polecam odwiedzenie w Amsterdamie budynku Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej czyli słynnego VOC, które odegrało główną rolę w podboju tej części Azji.
… zostałem jeszcze na chwilę żeby w spokoju nacieszyć się okolicą i właśnie w tym momencie na mojej drodze pojawił się ON… Przewodnicy z Centrum wspominali, że dla bezpieczeństwa obu stron odległość między nami będzie rzędu 5-15 metrów (między platformą dla turystów a miejscem karmienia) i raczej nie będzie szansy na bliższe spotkanie w 4 oczy.
A tu taka niespodzianka… nagle ze środka dżungli wyskoczył wprost przede mnie młody orangutan i zaczął dostojnie paradować po dosyć wąskiej poręczy podestu prowadzącego turystów z powrotem do cywilizacji. Nagle – trach – chwila nieuwagi spowodowała, że zwierzak spadł z poręczy i natychmiast zachował się jak człowiek kiedy odwali jakiś numer… błyskawicznie się podniósł, wdrapał na barierkę i jak gdyby nigdy nic poszedł dalej… zanim ogarnąłem mojego iPhone’a był już z powrotem na barierce… ostatnie chwile tego spaceru możecie zobaczyć na filmie…
A jak zachował się Lotoholik???? no cóż stanął jak wryty i czekał na rozwój wydarzeń… ręki nie podałem… może następnym razem…
Jeżeli macie ochotę wesprzeć działania Centrum zapraszam na stronę fundacji, która wspiera Sepilok – możecie przekazać darowiznę, a nawet „zaadoptować” orangutana (KLIK)