W ostatniej (wreszcie!) części podsumowania odwiedzimy: Amsterdam, Niceę, Cannes, Monako, Palangę, Kłajpedę, Luksemburg, FILIPINY i raz jeszcze Berlin ;)
WRZESIEŃ – Amsterdam
Odkąd kilka miesięcy wcześniej udało mi się pierwszy raz w życiu zaliczyć „no show” czyli po ludzku mówiąc – spóźnić się na samolot do AMS, ten kierunek stał się dla mnie trasą specjalnej troski ;) Zgodnie z zasadami pojawiłem się więc na lotnisku odpowiednio wcześniej… tym razem się udało! Okres podniecania się dzielnicą czerwonych latarni i coffeeshopów mam już za sobą więc teraz mogłem skupić się na niespiesznym odkrywaniu zakamarków Amsterdamu. Kawa w jednej z kawiarenek klimatycznej dzielnicy Jordaan, uzupełnianie zapasów 7-letniego sera, rejs łodzią po kanałach i kanalikach, spacery, spacery… gratka dla Lotoholika czyli nocleg w hotelu Park Inn by Radisson nieopodal lotniska z rewelacyjnym widokiem na pas startowy ;)
Na początku PAŹDZIERNIKA odwiedziłem służbowo PALANGĘ (Połągę) – wakacyjny kurort na północy Litwy. Poza obowiązkowymi punktami wyjazdu znalazłem także chwilę na wizytę w dawnej bazie wyrzutni głowic atomowych w PLOKSTINE. Od niedawna działa tam bardzo ciekawe Cold War Museum i można zwiedzić wystawę dotyczącą czasów zimnej wojny, a także wnętrze jednej z gigantycznych wyrzutni rakiet. Palanga poza sezonem praktycznie wymiera, pojechałem więc także zobaczyć KŁAJPEDĘ (notabene miasto partnerskie Gdyni i Szczecina). Z racji swojej bogatej historii, ciekawej architektury i portu oferuje dużo więcej niż deptak i plaża w Połądze. Kłajpedę warto odwiedzić przy okazji wizyty w Kownie, do którego dojedziemy tanio korzystając Simple Express. Dalej jednym z wielu busów dotrzemy do Kłajpedy…
Jeszcze w PAŹDZIERNIKU zmieścił się weekendowy lot do NICEI. Swego czasu – tak z 10 lat temu – był taki polski polityk z Krakowa, który krzyczał publicznie „Nicea o muerte – Nicea albo śmierć”… Od tego czasu czekałem na swoją szansę. Notabene ten sam polityk krzyczał niedawno na pokładzie samolotu Lufthansy… „ratujcie mnie, Niemcy mnie biją”… czyli jak widać dzielimy tą samą pasję… do latania… ale to już zupełnie inna historia ;)
Lazurowe wybrzeże, MONAKO na wyciągnięcie ręki, słynne kasyno w MONTE CARLO.
A propos – do kasyna może wejść każdy – wystarczy tylko ubrać się rozsądnie (zostawiamy sandałki i reklamówkę z Biedrony w hotelu) – ja tak zrobiłem i się udało… niestety wyszedłem biedniejszy o parę euro bo jednoręki bandyta nie chciał ze mną współpracować…
Dużym plusem tego regionu jest świetna sieć autobusowa i kolejowa – za 1-1,5 EUR można przejechać spory kawałek wybrzeża. Koleją jadącą chwilami nad samym morzem warto wybrać się w krótką podróż do Cannes lub Saint Tropez. Perełką tego wyjazdu było położone na wzgórzu średniowieczne miasteczko EZE. Labirynt wąskich uliczek, klimatyczne kawiarenki, piękny ogród botaniczny, zapierający dech w piersiach widok na okolicę…
Ostatni weekend PAŹDZIERNIKA spędziłem w LUKSEMBURGU. Dzięki tanim biletom do Brukseli – Charleroi (tym razem za 54PLN) i połączeniu autobusowemu flibco (od 5 EUR – teraz 17) to mikro-państwo jest fajną alternatywą dla kolejnej wizyty w Brukseli. Oprócz malowniczo położonego, poprzecinanego głębokimi wąwozami Luksemburga warto odwiedzić np. Vianden, nad którym góruje okazałe zamczysko a w centrum miasta kawiarenkę Ancien Cinema prowadzą Polacy.
FILIPINY w LISTOPADZIE to była moja wyprawa roku. Tuż przed wyjazdem teren, który planowałem odwiedzić – wyspę Bohol dotknęło trzęsienie ziemi a tuż przed wylotem z Polski przez centralną część kraju przetoczył się tajfun Haiyan – Yolanda. Nie ukrywam – stres był – ale chęć zobaczenia jak naprawdę wygląda sytuacja po katastrofie zawiodła mnie zarówno na Bohol jak i do Tacloban – miasta, które zostało najbardziej zniszczone przez żywioł. Pisałem o tym sporo – sprawdź artykuły po tagu Filipiny.
GRUDNIOWA wizyta w BERLINIE w zasadzie w całości poświęcona była eksplorowaniu tradycyjnych jarmarków świątecznych, rozsianych po całym mieście. To był weekend pełen wspaniałych zapachów i smaków: Dampfnudel (kluski na parze polewane budyniem waniliowym wiśniami i cynamonem), Schneeball – kule śniegowe – czyli posklejane faworki z kremem, Gluhwein – grzane wino w okolicznościowych kubkach, Currywurst – pikantna grillowana kiełbasa…
Zupełnie przez przypadek trafiłem na wycieczkę po podziemnym Berlinie – trasa zlokalizowana była w bunkrze z lat 30-tych XX wieku tuż pod stacją metra. Świetna lekcja historii… gorąco polecam pasjonatom bunkrów, schronów, sekretnych miejscówek i innych klaustrofobicznych lokalizacji (jeden ze zwiedzających nie wytrzymał klimatu i musiał zostać wyprowadzony na powietrze…).
To by było na tyle mojego podsumowania 2013r. Na przyszły 2014 mam już zaplanowane kilka wyjazdów, kilka biletów kupionych… żeby tylko urlopu wystarczyło…
Zapraszam do śledzenia, komentowania i dzielenia się moimi wpisami… Szczęśliwego Nowego Roku!!!
Ciekawy temat? Podziel się nim ze znajomymi korzystając z przycisków społecznościowych poniżej i polub Lotoholika na Facebook’u www.facebook.com/lotoholik Dziękuję!!!